poniedziałek, 27 września 2010

Na jesienne szarugi i zimowe zawieje...

Czasami, gdy na dworze wieje, leje, sypie, a my musimy wyjść i zmierzyć się z okropną pogodą, szukamy złotego środka. Rolę tego środka może z powodzeniem pełnić tzw. komin, ufilcowany z najwyższego gatunku wełny z australijskich merynosów. Znakomicie zastąpi jednocześnie czapkę i szalik. Obecnie znów na czasie, a w wydaniu filcowym troszkę się różni od tego z lat 80-tych. Mój pierwszy komin w tym sezonie prezentuje się tak...




Do zdjęć zgodziła się pozować i przez chwilę nawet moknąć, moja droga koleżanka Katarzyna K., za co wielkie dzięki :-)
Tak więc zima już mi nie straszna. Sobie też z pewnością sprawię coś takiego, ale to w wolnym czasie :-)
Pozdrawiam ciepło :*

piątek, 24 września 2010

Otulić się trzeba...

Na dworze dziś ciepełko było :-) Oby jak najdłużej trwało!
W końcu jednak przyjdzie ten czas, kiedy się trzeba będzie otulić czymś miłym i ciepłym. W tym też celu, na specjalne zamówienie (jakieś dwa tygodnie temu) powstały dwie otulanki.Mój komputerek był z lekka padnięty, dlatego ujawniam je dopiero dziś :-) Jedna, to kolorystyczna kopia kryzy z poprzedniego sezonu jesienno-zimowego, a druga, to mój zielony debiut. W takiej kolorystyce jeszcze niczego nie robiłam. Gdyby nie to, że została mi narzucona, nie wiedziałabym, że mi się podoba :-) Na pożegnanie lata w sam raz :-) Oto ona...



A druga jest powtórką z rozrywki, więc tylko jedna fotka ku przypomnieniu :-)

W weekend powstaną kolejne nowości. Niebawem pojawią się i tu :-)
Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkim udanego weekendu :* :)