Piszę (biorąc pod uwagę obietnicę z poprzedniego postu) spóźniona, ale przedwiąteczna zawierucha jak co roku dała o sobie znać. Spieszę jednak nadrobić zaległości i pokazać Wam, co ostatnio urodziło się u mnie. Na początek kapelusz. To już nie pierwszy z serii retro-kapelutków z kokardą. Tym razem w wersji czarnej z odrobiną czerwonego wina i ciemnej zieleni.


Popwstały też kolczyki w odcieniach szarości. Centyetrowe kuleczki (po 9szt. W każdym kolczyku) złożyły się na całkiem udaną całość.

I na koniec torebka, która po nocach mi się śniła. Bynajmniej nie dlatego, że śliczna wyszła i jak najbardziej się udała. Po prostu robiłam ją tak długo, że momentami zastanawiałam się, czy nastąpi kiedyś finał mojej mozolnej nad nią pracy. Robiona była zgodnie z pomysłem i wytycznymi jej przyszłej właścicielki. Kwiatków przylgnęło do niej ok. 80 sztuk. Biorąc pod uwagę fakt, że trzeba było sobie na nie ufilcować filc, a później wykonać kwiatuszki i jeszcze połączyć je z wcześniej ufilcowaną torbą, pracę nad ukwieconą torebką można nazwać naprawdę ciężką. Efekt jednak wywołał uśmiech nie tylko na mojej twarzy.
Na koniec dodam, że torebka wykonana została z czterech kolorów czesanki – ecru, czerni i dwóch odcieni szarości.

Wszystkich cieplutko pozdrawiam w tęzimową już noc :*